środa, 7 stycznia 2009

Help!

Choroba z Płocka położyła mnie na łopatki. Katar, kaszel, gardlo.. już mam tego dosyć.. ciągłego smarkania, i uczucia jakby mózg miał mi pęknąć.
Ale mam góre leków, i nadzieje że szybko mnie przywrócą do życia.

Pół dzisiejszego dnia przeleżałam jak trup w łóżku. Pochodziłam troche w okolicach obiadu, i przypadkiem przypałętał się do moich rąk aparat... jak więc mogłam z tego nie skorzystać? Ponieważ nie mogłam się oprzeć, zrobiłam kilka zdjęć. A głównym ich bohaterem jest... okno. Tak, właśnie okno. Nienawidze zimy. I mam gdzieś czy na oknach są jakieś wzorki czy nie - kojarzą mi się bezpośrednio z zimnem. No ale jak już były, to zrobiłam im zdjęcia..





Poza tym, dziś był dzień na sentymenty.. ale takie dziwne.
Każdy z nas dąży do jakiegoś celu. Walczymy o cos, co ma być dla nas ósmym cudem świata, istną ekstazą. A gdy już uda nam się zrealizować nasz jakże wielki cel - nie doceniamy tego. Ciągle mało. Niewdzięczni. Ale "taka ludzka natura". Jedno wielkie gówno. A czasem wystarczyło by spojrzeć na życie poprostu z innej strony..

Pragniemy być idealni we wszystkim. Ja też pragne. Ale po co? Życie i tak prędzej czy później da po dupie. Żeby chociaż przez chwile być szczęśliwym? A później stoczyć się z całym światowym burdelem.

I na co mi te wszystkie przemyślenia? Po co to pisze? Czy to coś da? Czy to mi coś da?
Przypomniałam sobie za to, że kiedyś potrafiłam być fajną, miłą, i wesołą dziewczyną. Cholernie mi brakuje tego kompletnego braku przejmowania się czymkolwiek. Zazdroszcze szaleńcom - bo mnie czeka co najwyżej kalekie wariactwo..